USA/ "NYT": arabscy przywódcy tłumią propalestyńskie protesty w obawie o własną przyszłość
Egipt - twierdzi amerykański portal - nie krył swojego stanowiska w sprawie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jego potępianie Izraela w związku z wojną w Gazie było "głośnie i nieustanne". Jednak kiedy w początkach kwietnia setki ludzi zebrały się w centrum Kairu, by zademonstrować solidarność z Palestyńczykami, funkcjonariusze bezpieczeństwa wkroczyli do akcji, aresztując 14 demonstrantów. Nawet kiedy w październiku ubiegłego roku rząd sam organizował propalestyńskie wiece, policja w ich rezultacie zatrzymywała dziesiątki manifestantów, którzy wznosili hasła antyrządowe. Jak twierdzą obrońcy, nadal ponad 50 z nich pozostaje w więzieniach.
Był to schemat powtarzający się w całym regionie - twierdzi dziennik. Odkąd Izrael w odpowiedzi na atak Hamasu rozpoczął wojnę, gniew obywateli państw arabskich z powodu sytuacji w Gazie przenosił się też na własne rządy, a to powodowało represje. W niektórych krajach nawet publiczne okazywanie nastrojów propalestyńskich wystarczy, aby grozić aresztowaniem - utrzymuje portal.
Maroko prowadzi sprawy przeciwko dziesiątkom osób aresztowanych podczas propalestyńskich protestów lub zatrzymanych za krytykujące zbliżenie królestwa z Izraelem wpisy w mediach społecznościowych. W Arabii Saudyjskiej, która dąży do porozumienia normalizacyjnego z Izraelem, oraz w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, które już takie porozumienie mają, władze "wykazują taką nadwrażliwość na wszelkie oznaki sprzeciwu, że wiele osób boi się wypowiadać na ten temat" - zauważa NYT. Według Amnesty International rząd Jordanii od początku października aresztował co najmniej 1500 osób. Pięćset z nich zatrzymano w marcu, kiedy przed ambasadą Izraela w Ammanie odbyły się ogromne protesty.
Arabskie autokracje rzadko tolerują sprzeciw. Jednak aktywizm wokół sprawy palestyńskiej jest szczególnie drażliwy, jako że przez dziesięciolecia aktywiści wiązali sentymenty propalestyńskie z walką o zwiększenie wolności we własnych krajach. Izrael - twierdzi dziennik - był dla nich wcieleniem sił autorytarnych i kolonialnych, które udaremniły rozwój ich własnych społeczeństw. Flagi palestyńskie często pojawiały się podczas protestów Arabskiej Wiosny, które przetoczyły się przez region w 2011 r., i władze mają świadomość, że aktywizm może szybko zwrócić się przeciwko nim.
Wojna w Gazie wywołała w wielu krajach oburzenie wymierzone we współpracujących z Izraelem przywódców, którzy stali za tzw. porozumieniami Abrahamowymi, zawartymi z Izraelem przez Bahrajn, Maroko i Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Analitycy twierdzą, że państwa te odnoszą zbyt wiele praktycznych korzyści ze współpracy z Izraelem, by odstąpić od porozumień pokojowych. Egipt, pierwszy kraj arabski, który zawarł pokój z Izraelem, przez lata wspólnego zwalczania bojówek na północnym Synaju nawiązał ze swoim sąsiadem bliskie partnerstwo w zakresie bezpieczeństwa. Egipt i Izrael współpracowały także nad blokadą Gazy w celu powstrzymania Hamasu, który zagraża obu krajom. Kair potrzebuje współpracy z Izraelem, aby zapobiec ogromnemu napływowi uchodźców palestyńskich z Gazy.
Monarchie Zatoki Perskiej, w tym Arabia Saudyjska i Emiraty, które od lat stają w obliczu ataków grup wspieranych przez Iran, od dawna utrzymują cichą współpracę z Izraelem, który postrzega Teheran jako swoje największe zagrożenie. To porozumienie typu „wróg mojego wroga” utorowało drogę do późniejszych rozmów normalizacyjnych, a krytyka tych inicjatyw jest rzadkością, ponieważ wiele monarchii w Zatoce Perskiej skutecznie zakazuje wszelkich form protestów i organizowania się politycznego. (PAP)
os/ mms/