Niepokonany w bokserskim ringu Japończyk Inoue zmierzy się z Meksykaninem Nerym w Tokio
W lutym 1990 roku doszło do jednej z największych niespodzianek w historii boksu, kiedy James "Buster" Douglas znokautował "Żelaznego" Mike’a Tysona.
W poniedziałek Naoya „Monster” Inoue (26 zwycięstw w 26 walkach, w tym 23 przez nokaut), niekwestionowany mistrz świata czterech głównych organizacji (WBA, WBC, IBF i WBO) w kategorii super koguciej będzie bronił swoich pasów w starciu Meksykaninem Luisem Nerym. Będący faworytem Inoue spróbuje uniknąć losu Tysona.
"Tyson w tamtym czasie był uważany za króla wagi ciężkiej. Wydawał się być całkowicie nie do pokonania" – powiedział AFP James Sterngold, tokijski korespondent "New York Timesa", który relacjonował walkę.
"Wszyscy myśleli, że skoro Tyson jest Tysonem, to nie ma szans, że przegra" – wspomniał Shoji Tsue, japoński dziennikarz zajmujący się boksem od 50 lat.
Z autobiografii Tysona wynika, że Amerykanin był bardziej zajęty imprezowaniem niż przygotowaniami do walki z Douglasem (29 zwycięstw przy czterech porażkach i jednym remisie).
Kilka dni wcześniej Sterngold przeprowadził wywiad z Tysonem w jego pokoju hotelowym. Znalazł go zwiniętego w pościel i oglądającego filmy o sztukach walki. "Wydawało się, że pojedynek w ogóle go nie obchodzi" – przyznał dziennikarz.
Tsue wspomina, że w Tokyo Dome panowała zaskakująca cisza, gdy kibice czekali na kolejną "demolkę" Tysona. Douglas zaczął jednak kontrolować walkę i choć został powalony w ósmej rundzie, to wstał i dwie rundy później rzucił Tysona na deski.
Po walce promotor Don King próbował przekonać prasę, że Tyson nie przegrał, bo sędzia popełnił błąd.
"Powiedział nam, że nie powinniśmy pisać artykułów, ponieważ nie był to nokaut, a sędzia źle liczył sekundy, gdy Tyson nie mógł wstać i wynik zostanie odwrócony" – wyjawił Sterngold.
Kingowi nie udało się unieważnić wyniku, a Tyson już nigdy nie odzyskał statusu "supermana".
Kibice zgromadzeni w poniedziałek w Tokyo Dome będą oczekiwać, że Inoue wciąż będzie niepokonany po starciu z Nerym, dla którego miejsce walki może być symboliczne.
"Jeśli Mike Tyson stracił tutaj swój niezwyciężony status, to Inoue też może" – oświadczył Meksykanin, który wygrał 35 ze swoich 36 walk.
Japoński dziennikarz Tsue przewiduje zwycięstwo rodaka, ale przestrzega, że Meksykanin jest w stanie sprawić niespodziankę.
"Gdyby nie było Inoue, to walka o tytuł mistrza świata nie odbyłaby się w Tokyo Dome" – podkreślił. (PAP)
mg/ cegl/