W. Brytania/ Ekspert: w krótkim terminie śmierć prezydenta nie zmieni polityki Iranu
W poniedziałek władze Iranu potwierdziły, że prezydent Ebrahim Raisi i minister spraw zagranicznych Hossein Amir-Abdollahian zginęli w katastrofie śmigłowca, który poprzedniego dnia rozbił się w północno-zachodniej części kraju, a obowiązki prezydenta do czasu wyborów pełnić będzie dotychczasowy pierwszy wiceprezydent Mohammad Mochber.
Dr Randjbar-Daemi przypomniał, że Iran ma dość szczególny ustrój polityczny i choć prezydent kraju jest wybierany bezpośrednio przez obywateli, to jest podporządkowany organom, w tym zwłaszcza najwyższemu przywódcy, którym od 1989 roku jest ajatollah Ali Chamenei. Prezydent ma w dużej mierze rolę wykonawczą w wielu sprawach dotyczących bieżącego zarządzania krajem, ale nie ma wolnej ręki w ważnych kwestiach, takich jak polityka zagraniczna, w tym regionalna, czy polityka nuklearna.
„Rolą prezydenta jest doradzanie i przekonywanie najwyższego przywódcy do zajęcia jakiegoś stanowiska. Gdy 10 lat temu toczyły się negocjacje nuklearne, który doprowadziły do porozumienia JCPOA, to właśnie ówczesny prezydent Hasan Rouhani i jego minister spraw zagranicznych Mohammad Dżawad Zarif w pewien sposób przekonali Alego Chamenei, że nadszedł czas na negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi, z administracją prezydenta Baracka Obamy. I widzieliśmy, że Chamenei zgodził się na to w dużej mierze dzięki presji, jaką wywierał Rouhani” – powiedział Randjbar-Daemi.
Zaznaczył jednak, że prezydent Raisi miał zupełnie inne poglądy niż jego bezpośredni poprzednik i był bardziej zbliżony do Alego Chamenei i Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. To było widoczne w kwestiach polityki nuklearnej, ale także np. podczas protestów społecznych, które wybuchły w Iranie w 2022 roku, gdy domagano się większych praw dla kobiet. Raisi przyjął twarde stanowisko, będąc przeciwny poluzowywaniu systemu. Ekspert zauważył, że poprzednicy Raisiego, Hassan Rouhani (2013-2021) czy Mohammad Chatami (1997-2005), mogliby mieć inne stanowisko, zatem to, jakie poglądy ma prezydent i w którą stronę lobbuje on u najwyższego przywódcy ma realny wpływ na kierunek spraw w kraju.
Randjbar-Daemi dodał, że irański prezydent musi także przyjmować na siebie winę, jeśli sprawy w kraju idą w złą stronę, co można było zauważyć w noworocznym przemówieniu najwyższego przywódcy, który skrytykował Raisiego za politykę gospodarczą.
Rozmówca PAP zwrócił uwagę, że Raisi przez wiele lat nie pełnił żadnych stanowisk pochodzących z wyboru, a w odróżnieniu od swoich poprzedników przed objęciem prezydentury nie miał też za sobą kariery ministerialnej. Bezpośrednio przed wyborem na urząd prezydenta był głównym sędzią Iranu, czyli zwierzchnikiem całego wymiaru sprawiedliwości w kraju, a wcześniej kierował organizacją zarządzającą sanktuarium Imama Rezy w Meszhedzie, ale na oba te stanowiska osobiście powołał go Chamenei.
„Raisi, który tak samo jak Chamenei pochodził z Mehszedu, miasta uważanego często za prawdziwy ośrodek władzy, był przez niego postrzegany jako uczeń i dzięki temu przez lata był prowadzony i +wychowywany+ pod kątem prezydentury. Wygrane przez Raisiego wybory w 2021 r. były bardzo kontrolowane, wielu wysokich rangą przedstawicieli reżimu nie dopuszczono do startu, a Chamenei, mimo pewnego okazywanego niezadowolenia z sytuacji gospodarczej, prawdopodobnie był skłonny go pozostawić na stanowisku na kolejne cztery lata” – powiedział Randjbar-Daemi.
Jak ocenił, spośród wszystkich prezydentów Iranu pełniących urząd po 1989 roku, gdy Chamenei objął urząd najwyższego przywódcy, Raisi prawdopodobnie miał najbardziej zbieżne z nim poglądy polityczne. „W oczywisty sposób to cios dla Alego Chamenei, który przez 30 lat angażował swój polityczny i ludzki kapitał w wychowanie swojego następcy i nie spodziewał się, że kariera Raisiego skończy się w ten sposób” – zauważył.
Zapytany o to, czy niespodziewana śmierć prezydenta może doprowadzić do jakichś niepokojów w Iranie, Randjbar-Daemi zwrócił uwagę, że władze kraju akcentują przede wszystkim ciągłość, tzn. szybko wyznaczono p.o. prezydenta, potwierdzono, że wybory prezydenckie odbędą się w ciągu 50 dni, jak przewiduje konstytucja, a nowy prezydent będzie sprawował urząd przez pełną czteroletnią kadencję. Dodał, że teraz w Iranie zaczęła się pięciodniowa żałoba, zatem to, w którą stronę sprawy będą zmierzać, będzie można ocenić dopiero, gdy zaczną się przygotowania do wyborów prezydenckich.
„Być może najwyższy przywódca uzna, że w obliczu wszystkich tych kryzysów, z którymi boryka się Republika Islamska, istnieje potrzeba zmiany kierunku. Były minister spraw zagranicznych Zarif obwinił o wypadek Amerykanów, wskazując, że USA odmawiają sprzedaży części zamiennych do tych helikopterów. Skoro nawet prezydent kraju zginął z powodu braku część zamiennych z powodu sankcji, to jest to poważna sprawa i być może władze uznają, że istnieje potrzeba ponownego zaangażowania się w relacje dyplomatyczne z Zachodem, i wtedy pozwolą, żeby prezydenturę objął ktoś, kto pełniłby taką rolę, jak Rouhani 10 lat temu. Ktoś, to zaangażowałby się w znaczące rozmowy z Zachodem, mając na celu przezwyciężenie obecnego kryzysu gospodarczego i wyjście z izolacji, w jakiej kraj się znajduje” – ocenił ekspert.
Ale zastrzegł, że możliwy jest też przeciwny scenariusz – Chamenei uzna, że najlepiej jest zarządzać kryzysem, kontynuując obecną linię i nie otwierać się na świat. Wtedy Iran czekałaby powtórka z roku 2021 roku, czyli restrykcyjne wybory z ograniczoną liczbą dopuszczonych do startu kandydatów wywodzących się z konserwatywnego obozu.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną Iranu, to Randjbar-Daemi uważa, że przynajmniej przez te 50 dni do wyborów prezydenckich, nie zmieni się praktycznie nic. Jak wyjaśnił, wynika to z faktu, że ani prezydent Raisi, ani minister spraw zagranicznych Hosejn Amir-Abdollahian nią nie kierowali – polityka regionalna jest w praktyce w gestii Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, a nikt z jego dowództwa nie zginął, z kolei relacje z Rosją są prowadzone bezpośrednio na poziome najwyższego przywódcy, co było widać podczas wizyty w Iranie w 2022 roku.
„Amir-Abdollahijan był raczej rzecznikiem polityki niż kimś, kto ją formułował. Tymczasowym ministrem został jeden z jego zastępców, który tak samo wywodzi się z nieprzejednanego obozu. Myślę więc, że teraz nic się nie zmieni, a zmienić się może tylko wtedy, jeśli zasadniczo inny kandydat zostałby niedopuszczony do ubiegania się o urząd prezydenta i wygrałby. Jeśli natomiast będzie ciągłość, o której od wczoraj władze mówią, to polityka zagraniczna pozostanie bardzo podobna do tej, jaka była od 2021 roku” – powiedział Randjbar-Daemi.
Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)
bjn/ kar/ jra/